2/
W najnowszej wersji ustawy dostaliśmy ogromną władzę Urzędu Komunikacji Elektronicznej nad dystrybucją treści w Internecie. O blokowaniu tychże ma decydować (i to szybko, bo ma na to od 2 do 21 dni) Prezes UKE.
Wszystko rozbija się, jak zawsze, o szczegóły:
* Brak bezpieczników. W gorszych scenariuszach bez dodatkowych zabezpieczeń dla wolności słowa, procedura może być narzędziem do usuwania niewygodnych komentarzy.
3/
* Kompetencje. UKE nie posiada – na ten moment - ani odpowiedniego zaplecza instytucjonalnego, ani kadrowego, żeby moderować treści internetowe. Nawet więcej: nie zajmował się dotychczas rozstrzyganiem indywidualnych spraw z zakresu wolności słowa, ochrony dóbr osobistych czy też prawa własności intelektualnej. W takich sprawach ostatnie słowo powinno należeć do sądu powszechnego.
Miało być wdrożenie z górki, a wyszło jak zawsze.