Problem z takimi “propozycjami pokojowymi” polega na dobrodusznym ignorowaniu przez ich autorów fundamentalnej zasady państwa rosyjskiego czyli samodzierżawia, która przetrwała w formie nienaruszonej zarówno Imperium Rosyjskie, ZSRR i Rosję Putina. Ten kraj nie ma mechanizmów samoograniczenia władzy lub jej demokratycznej kontroli, a zatem jest fizycznie niezdolny do długoterminowego dotrzymywania jakichkolwiek umów czy zobowiązań.

Polska odebrała praktyczne lekcje w tym zakresie po pokoju ryskim (dwie dekady radzieckiego terroru i sabotażu), potem w 1939, potem 1946. Dla przypomnienia, Jałta dawała Europie Środkowo-Wschodniej “dobroduszne” gwarancje bardzo podobne do tych proponowanych dzisiaj Ukrainie przez Bielera (a wcześniej w Umowach Mińskich) - w Polsce miało się odbyć “uczciwe referendum” itd itp. Zostało one oczywiście całkowicie sfałszowane, tak samo jak wybory. Potem Rosjanie wybudowali Żelazną Kurtynę by powstrzymać setki tysięcy uciekających na Zachód i tyle ich widzieli.

Z czysto polskich doświadczeń warto przypomnieć “proces szesnastu”, gdzie Moskwa dawała polskim przywódcom państwowym gwarancje bezpieczeństwa (!) by ich potem aresztować i skazać “za faszyzm”. Z najnowszej historii mieliśmy Memorandum Budapesztańskie, cały szereg umów Rosji z Ukrainą, poświadczoną przez Rosjan (!) umowę Janukowycza z opozycją z 21 lutego 2014, czy wspomniane już Porozumienia Mińskie. Rosjanie często burczą, że Ukraina nie dotrzymała swoich zobowiązań ale, jak zwykle, ich oskarżenia są odbiciem ich własnych nadużyć bo w przypadku Mińska nie tylko nie przeprowadzili żadnych referendów pod egidą ONZ ale wręcz od razu po podpisaniu zawieszenia broni przeprowadzili ofensywę na Debalcewe, podczas gdy Ukraina pod presją międzynarodową wprowadziła ustawę o statusie prawnym Donbasu.