#PokolenieIkea #Uwolnione z FB #paraolimpiada

MÓWCIE, CO CHCECIE, ALE MNIE TA HISTORIA ROZWALIŁA
Dobra, urwało mi d….tak że z z trudem się na zawiasach trzyma.
Pamiętacie tych wszystkich ziomeczków, którzy jadą na olimpiadę, dostają komplet kluczy nasadowych i ogórki gruntowe, do obierania na czas, a później wracają lekuchno nadęci i mówią, że nie wyszło, ale przecież liczy się tylko udział?

To dzisiaj kończy się paraolimpiada. Polska ekipa zdobyła 23 medale, w tym osiem złotych.
W klasyfikacji medalowej mamy na razie miejsce 15, ale z szansą na poprawę.
Tak tylko przypomnę, że kilka tygodni wcześniej na normalnej olimpiadzie, tych medali było dziesięć, jeden złoty, miejsce w klasyfikacji medalowej 42.
Niech będzie, że jestem złośliwym bucem, ale kto tutaj bawi się sportem, a kto ma wyniki?
Oczywiście pies z kulawą nogą paraolimpiady nie ogląda, zawsze są w cieniu, wiec dzisiaj będzie jedna historia.

Jedna kobieta: Barbara Bieganowska-Zając.

Co robi pani Zając? Zajebiście trudna zagadka.
Oczywiście biega.

Właśnie pyknęła kolejny złoty medal na 1500 metrów. Jak zwykle zaczęła wolno, a później odjechała rywalkom, niczym TGV. Albo jak kto woli szybciej niż w F1 zmieniają koła.
43 lata. Mistrzyni paraolimpijska z Sydney, Londynu, Rio, Tokio i teraz Paryża.
Zawsze lubiła biegać.

Jak jej rodzeństwo, jechało na rowerach nad jezioro, to ich goniła. Na nogach.
Brat na motocyklu WSK (duma całej wsi) obiecywał, że jak go dogoni, to ją przewiezie. Więc popierdzielała za nim jak struś pędziwiatr.

Pierwsze duże zawody? Mistrzostwa województwa w Lasocicach. Przyjechała trochę zagubiona. Trener kazał jej zrobić rozgrzewkę. Potruchtała, porozciągała się jak pozostałe dzieciaki.

- Nagle zobaczyłam dziewczyny przygotowujące się do startu. Nie wiem skąd, ale pomyślałam, że to jest mój start. I choć nie widziałam mojego wuefisty, nie chcąc przegapić mojego startu, ustawiłam się w tej grupie.
Padł strzał, ruszyliśmy. Do mety dobiegłam pierwsza z dużą przewagą, ale okazało się, że wzięłam udział w starcie z dziewczynami o rok starszymi na dłuższym o kilometr dystansie.
Kiedy sędzia zobaczył mnie, uśmiechnął się pobłażliwie i powiedział "Dziecko, to nie był twój bieg. Twój start będzie dopiero za 10 minut". Ja mówię: "Jak to nie mój bieg... A tam, pobiegnę zaraz następny".
I pobiegłam. Znów na mecie pojawiłam się z dużą przewagą. Wszyscy zaczęli się wtedy zastanawiać, kim jest ta dziewczynka
– opowiadała w wywiadzie dla nyskiego portalu.
Mąż, dwie córki.
- Karmiłam córkę, a jak już spała, szłam na trening. Czasem musiałam odpuścić wyjazd na szkolenie, robiłam za to treningi w domu dwa razy dziennie. Kiedy wyjeżdżałam na zgrupowania, płakałam. Robiłyśmy kalendarzyki, córki wykreślały dni, za ile znowu będę w domu.
Pieniądze?
Żeby zorganizować komunię dla córki, pojechała na saksy do Holandii.
- Widziałam na zgrupowaniach koleżanki, które biegały w butach za 500–600 zł, miały kolce za 1000 zł, rolery, sprzęt do odnowy biologicznej. Było mi przykro, że mnie na to nie stać. Inni sportowcy mieli odżywki sportowe, ja kupowałam w aptece witaminy za 30 zł, żeby się jakoś wspomóc.
Jest niepełnosprawna intelektualnie.
- Od dzieciństwa miałam problemy z nauką, zapamiętywaniem. Trudno mi skupić uwagę przez dłuższy czas, nie rozumiem pewnych słów. Ale przestałam czytać nieprzychylne komentarze i się nimi przejmować – mówi.
Ludzie są zwyczajnie zazdrośni, że odnosi sukcesy. A przecież każdy może zrobić coś, żeby mu było w życiu lepiej.
Z powodu swojej niepełnosprawności ćwiczy dużo więcej niż powinna. Ćwiczy wpędzając się w kontuzje.
Miała silną depresję kilka lat temu.
Wyszła z niej po długiej walce.
- Dziś chcę mówić do kobiet w podobnej sytuacji: „dziewczyny, walczcie o siebie, podnieście się, pokażcie, tym wszystkim, którzy wpędzili was w depresję, którzy chcieliby was zamknąć w domach, że się nie poddacie.
Przed Paryżem zafarbowała włosy na srebrno.
- To mój naturalny kolor włosów. Tak, są już siwe i postanowiłam tego nie ukrywać. Takie geny. Mam już 43 lata, ale wiek to tylko liczba, którą się nie przejmuję. Chcę siwymi włosami powiedzieć innym kobietom po 40. – to nie tak, że w tym wieku coś się kończy. Nadal możecie robić to co kochacie i odnosić w tym sukcesy – powiedziała dziennikarzowi Michałowi Polowi.
Kolejny cel to paraolimpiada w Los Angeles.
- Nigdy się nie poddaję, kiedy upadam, wstaję i idę, a raczej biegnę dalej – twierdzi.
Czego i wam w pytę życzę.

Barbara Bieganowska-Zając – Wikipedia, wolna encyklopedia