Rozpakujmy tę hipotezę:
- możliwość zawarcia małżeństwa z tym fajnym kolesiem, co go poznałem na obozie klimatycznym spowoduje, że zrezygnuję z seksu z kobietami i z prokreacji w ogólności.
- analogicznie, moja przyszła-niedoszła małżonka, mając wybór, natychmiast zrezygnuje z heteroerotyzmu i rzuci się w ramiona przyjaciółki, o kórej namietnych uściskach marzyła od zawsze i tylko brak sakra państwowego błogosławieństwa dla takiego związku ją powstrzymywał.
- w nowych związkach, ani ja, ani ona nie pomyślimy nawet o powiększaniu rodziny rodziny, czy to przez rozmnażanie, czy przez adopcję. No bo przecież jak przyrost naturalny, to tylko w małżeństwie hetero.

Dobrze zrozumiałem sedno?